Hej!

Tata powiedział, że dzisiaj jest ostatni dzień zimy. A to znaczy, że już nie będzie zimno i jutro utopimy Marzannę. W zeszłym roku topiliśmy z wujkiem Wojtkiem. Zabawnie było.

Dzisiaj tata zabrał nas na spacer do lasu. Pokazał nam miejsca gdzie jelenie tarły porożem o drzewa i pozdzierały korę. Widziałyśmy jak z drzewa wypływa jakaś klejąca się wodą…tata mówił żeby nie dotykać bo ręce będą mi się kleić. Dotykałam patykiem. Taki trochę jakby klej to był. Potem znaleźliśmy gąsieniczkę która była ranna. Zbudowaliśmy dla niej domek z patyków, mchu i liści. Zuzia do środka włożyła piórko żeby było jej przyjemnie. Zostawiliśmy ją w lesie żeby miała blisko do swojej rodziny. Jutro pójdziemy sprawdzić czy poszła sobie czy jeszcze jest.

Widzieliśmy jeszcze kupę jelenia i sarenki. Tata nam pokazywał różnice pomiędzy kupami. Śmieszne są kupy. :)

Jak wracaliśmy to tata mnie wziął na barana bo się zmęczyłam. Niósł mnie prawie całą drogę. Mam jedną nóżkę krótszą od drugiej i dlatego się szybciej męczę. Nie biegam też tak szybko jak Zuzia. Rodzice nic o tym nie mówią, ale ja wiem.

Po powrocie do domu tata powiedział, że idzie wystawiać jakieś rzeczy na sprzedaż i popracować. Rozmawiał z mamą o jakimś bazarku. Ja nie zrozumiałam.

Cieszę się, że byliśmy na tym spacerze. Podobało mi się. Marzę sobie czasami, że tak pomagam zwierzętom. Nie takim dużym jak psy, albo koty, tylko takim małym jak gąsieniczki, motylki, ćmy, ważki, pająki czy biedronki. Takim małym na które nikt nie zwraca uwagi i nikt się o nie nie troszczy. Jak znajduje takiego rannego, albo chorego robaczka to staram się mu pomóc. Delikatnie go podnoszę i razem z Zuzią i rodzicami sprawdzamy jak możemy mu pomóc. Czasem wystarczy go odłożyć na chwilę w spokojne miejsce i jak odpocznie to sam odejdzie. Ale czasami muszę robić więcej. W wakacje znaleźliśmy pasikonika bez jednej nóżki. Leżał na trawie. Dałyśmy z Zuzią mu wody i przenieśliśmy go do cienia. Potem tata sprawdzał czy jest mu lepiej i pasikonik go ugryzł. I poleciał. Poczułam wtedy ciepełko w sercu. Nie dlatego że ugryzł tatę, tylko dlatego że sobie poleciał żyć dalej.

Rodzice często powtarzają, że pomoc powinna być od serca. Nie rozumiem dokładnie jak pomoc może być od serca, ale wydaje mi się, że jak chcesz pomagać i to robisz to właśnie czujesz to ciepełko w sercu, to ciepełko które poczułam jak pasikonik poleciał. Kiedyś uratowaliśmy też ćmę i też czułam to ciepełko.

To jest jedno z moich marzeń. Pomagać tym zwierzaczkom. Tata powiedział że mi pomoże. Zuzia też powiedziała, że mi pomoże.

Jutro napisze Wam czy utopiliśmy Marzannę.